- A co ty tutaj robisz, tak ogólnie? - zapytałam z zaciekawieniem.
- A tak sobie przyszedłem... A tak w ogóle to po co ci to wiedzieć? Jak już wspomniałem, pierwszy raz was widzę.
- Ach, nie znowu tak pierwszy - uśmiechnęłam się.
- Hej, Ayako! - powiedziała lekko ściszonym głosem Luna szarpiąc mnie lekko za rękę.
- Oj dobra, dobra... Myślę, że możemy mu powiedzieć, a zresztą nie musimy się już ukrywać - rzekłam i ułożyłam pieczęć owcy, a wtedy przebranie wyparowało, robiąc przy tym mgłę i znowu wyglądałam normalnie.
Zaśmiałam się lekko.
- Więc ty jesteś Luna?! - powiedział patrząc na nią.
- Aye! - krzyknęła z uśmiechem Luna.
- Strasznie się zmieniłaś - powiedział prawą ręką jeżdżąc sobie po tyle głowy.
- Przesadzasz... - zarumieniła się i machnęła ręką. Jego wzrok skierował się na mnie.
- Za to ty wcale - rzekł przyglądając się mnie uważnie.
- Ej! Mógłbyś chociaż udawać, że jest inaczej! - krzyknęłam zirytowana.
- Gomen, gomen. - Czy ty w ogóle kiedykolwiek się starzejesz? - spytał.
- No jasne! Czy ja ci wyglądam jak jakieś dziwadło?
- No nie wiem...
- Nawet mnie nie denerwuj... - powiedziałam przyciszonym, wkurzonym głosem.
- Tak właściwie, to co tutaj robicie? Znowu dostałyście jaką misję? Nie... Przecież jesteście Kage... Czyżbyście miały jakąś sprawę do naszego Hokage?
- Nie do końca... - zaczęłam.
- Tak właściwie... - powiedziała Luna ciszej i pomachała palcem aby Kakashi podszedł bliżej - ...to można by powiedzieć, że nasze wioski już nie istnieją.
- ?!
- Miałyśmy nie lada problem aby ujść stamtąd z życiem. Oprócz mnie i Zayzy ocaleli jeszcze tylko moi bracia...
- Ale co się stało?
- To był jakiś demon... - rzekłam. - Nie wiem skąd się tam wziął, ale doszczętnie zniszczył nasze wioski. Nic z nich nie zostało...
- A co z nim teraz jest? Dalej grasuje na wolności? Trzeba powiadomić Hokage!
- Nie, zatrzymałyśmy go, a dokładniej zapieczętowałyśmy go w Drzewie Życia koło mojej wioski. Nikomu nie uda się go uwolnić. Zostałyśmy jako strażniczkami, a nie ma nikogo silniejszego od nas!
- W każdym razie i tak musimy powiadomić o tym Hokage - rzekł Kakashi.
- Zgadzam się - powiedziała Luna.
Popędziliśmy w stronę jego gabinetu, a gdy byliśmy już na miejscu Kakashi zapukał do drzwi.
- Proszę! - usłyszeliśmy głos staruszka po czym weszliśmy do pokoju. - Zayzy? Luna? Co was tutaj sprowadza?
- Zniszczenie - powiedziałam. Na twarzy Hokage zagościło zdziwienie. Opowiedziałyśmy mu wszystko z Luną, a on uważnie słuchał z wypisanym przerażeniem na twarzy.
- Niemożliwe... - powiedział, gdy skończyłyśmy. - To jest po prostu niemożliwe. Istnieje coś silniejszego od was...?
- Taka jest sytuacja - rzekłam. - Nie mam pojęcia skąd się wziął.
- Pojawił się tak nagle - mówiła Luna. - Nie wiem skąd, ale jedno jest pewne. Ktoś go musiał uwolnić.
- Ostatnio jest aktywna pewna organizacja, może o niej słyszałyście. Nazywa się Akatsuki.
- To tak dołączył Itachi, zgadza się? - zapytałam, a staruszek pokiwał głową. Tylko on wiedział o tym, że ja i Luna także znamy prawdę o Itachi'm. Było mi go szkoda. Jeśli byłaby taka możliwość zrobiłabym to za niego, ale wtedy on także musiałby zginąć, więc innej możliwości nie było...
- Coś proponujesz? - spytała Luna.
- Mam dla was misję, która będzie polegać na przystąpieniu do Akatsuki i zebraniu o tej organizacji jak najwięcej informacji. Tylko od was zależy czy przystąpicie do tej misji.
Spojrzałyśmy z Luną po sobie.
- Oczywiście, że tak! - powiedziałyśmy równo.
- A i jeszcze jedno - powiedział, gdy miałyśmy już wychodzić. Obróciłyśmy się do niego przodem. - Uważajcie na Orochimaru. Może was rozpoznać.
- Orochimaru? - zapytała Luna myśląc.
- No wiesz, ten senin - powiedziałam, a przy okazji pokazałam.
- Haha, o tego Orochimaru chodzi! - zaśmiała się Luna i razem śmiejąc się wyszłyśmy z pokoju, a za nami Kakashi. Gdy już wyszłyśmy na zewnątrz przysiadłyśmy na ławce w parku, gdzie, na szczęście, nikogo nie było.
- Wiemy coś teraz o Akatsuki? - zapytała Luna.
- Wiem, że poruszają się w parach. Itachi na pewno jest w parze z Orochimaru. Nie ma zbyt wielu członków, przynajmniej na razie. Z tego co słyszałam to znajdują się w niej takie osoby, jak: Itachi, Orochimaru, Zetsu, Sasori, Pain, Konan, Kakuzu i jeszcze jakiś typ, ale zapewne długo nie pożyje, bo za partnera ma Kakuzu... Pain jest przywódcą. Tylu członków pamiętam, a podobno rekrutują nowych. Kiedyś ta organizacja pomagała, ale cóż się mogło wydarzyć?
- Możliwe, że ktoś ich do tego skłonił...
- Właśnie tak samo myślę. W każdym razie musimy jakoś inaczej wyglądać, bo w sumie jesteśmy dość znane. No wiesz, Kage i inne duperele...
- Rozumiem. Co powiesz na to, aby założyć maski i w razie co zmienić kolor włosów lub wygląd?
- Myślę, że mnie maska w zupełności wystarczy - powiedziałam. - Trzeba będzie ją samemu zrobić. Nie będzie to trudne, bo wymyśliłam już na to technikę. Maska będzie miała specjalne właściwości, z tym że nie wiadomo jakie. Trzeba się samemu przekonać, rozumiesz?
- No jasne! - odpowiedziała Luna. - A jakie są do tego pieczęcie?
- Koń, Ptak, Tygrys, Małpa i Smok - odparłam.
- OK. Rozumiem, że jeszcze tego mamy nie używać?
- Un. Dopiero, gdy będziemy dochodzić do ich kryjówki. Teraz chodźmy do domu. Musimy odpocząć przed podróżą. Jutro wyruszamy.
- Zgoda. Przy okazji trzeba się upewnić czy wszystko w porządku z naszym domem.
Zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy. Zrobiło się dość późno, bo jednak rozmowa o tym wszystkim zajęła nam dużo czasu. Gdy doszłyśmy na miejsce, dom stał w jednym kawałku i w środku wyglądał tak samo jak przedtem.
- W końcu wróciłyście! Zaczęliśmy się już o was martwić! - powiedział Luck.
- Nie możecie się tak szlajać i nic nam o tym nie mówić! - dopowiedział Guy.
- Jasne, jasne... - wymamrotałyśmy razem z Luną i siadłyśmy przy stole, gdyż kolacja była już gotowa. Było to curry, które było naprawdę wyśmienite.
- Dziękuję za posiłek! Było naprawdę pyszne! - rzekłam z uśmiechem i odniosłam talerz do zlewu, po czym go wymyłam i poszłam do pokoju, rzucając się na łóżko. Wysłałam wiadomość do Akatsuki za pomocą mojego gołębia pocztowego, który chcą czy nie chcąc, dokładnie wiedział, gdzie ma lecieć, aby ich znaleźć. Chwilę poczytałam mangę "W Mrocznym Ogniu", której fabuła jest zbyt niecenzuralna, aby ją tutaj opisywać. Wkrótce przyszła Luna. Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy, po czym położyłyśmy się spać. Noc upłynęła spokojnie. Nagle coś zapukało do okna. Był to mój gołąb.
- Otwórz to cholerne okno w końcu, bo nie wytrzymam... - powiedziała jeszcze z zamkniętymi oczyma Luna.
- Już, już... - rzekłam wstając. Otworzyłam okno, a ptak wleciał i usiadł mi na ramieniu. - To od Akatsuki. Mamy się spotkać o 8. Teraz mamy... - spojrzałam na zegarek. - 6. Musimy się pośpieszyć,żeby zdążyć.
Spojrzałam na Lunę, a ta nawet nie drgnęła.
- Hej, Luna...? - zapytałam, a odpowiedziała mi cisza. - Słuchaj jak do ciebie mówię!!
Krzyknęłam wywracając łóżko razem z Luną, która z powrotem zasnęła.
- Oi, oi! Nie denerwuj się! Już wstaję! - powiedziała, przesuwając łóżko z powrotem na miejsce. Szybko się przebrałyśmy, zjadłyśmy śniadanie, pożegnałyśmy się z braćmi Luny i popędziłyśmy do Hokage. Powiedziałyśmy mu o wszystkim i wyruszyłyśmy w podróż.
- Mamy teraz 1,5 godziny, aby tam dotrzeć. Nie musimy się śpieszyć. Zwykłe tempo wystarczy.
- Un. Nie możemy zdradzić naszej tożsamości. Przynajmniej na razie.
- Jasne!
Podróż była przyjemna. Szybko dotarłyśmy na miejsce. Zatrzymałyśmy się niedaleko. Nikt nie wiedział, że tu jesteśmy, gdyż świetnie potrafimy ukrywać naszą chakrę.
- Byakugan! - szepnęłam patrząc w stronę budynku. - Trzy osoby. To będzie...Sasori...Itachi...i Orochimaru.
- Dobrze. Trzeba użyć tej techniki.
Kiwnęłam głową, po czym ułożyłam kolejno pieczęcie: Koń, Ptak, Tygrys, Małpa, Smok. Poczułam dreszczyk na plecach a przy mojej głowie pojawiła się maska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz