piątek, 14 czerwca 2013

Od Zayzy - Nowy Dom

Zanim wyruszyliśmy do Konohy zmieniłam swój wygląd. Co jak co, ale nie mogłam się zbytnio rzucać w oczy, zbyt dużo osób mnie tam znało. Co innego z Luną. Ona wyglądała teraz bardziej dorośle, niż gdy odwiedzałyśmy tę wioskę ostatnio. Mój wygląd utkwił na 16-17 roku życia i nie przesuwał się. Z jednej strony było to fajne, gdyż wyglądałam młodo, ale z drugiej strony nie za bardzo takie fajne, ponieważ kto by mnie nie spotkał, twierdził że mam 15 lat. Teraz wyglądałam tak:

Byłam zadowolona z tego. Teraz naprawdę czułam, że mam te 20 lat.

  .  .  .

 - Luna, słyszysz to? - zapytałam.
 - Tak, czyżby Iruka onii-chan? - odparła.
 - Całkiem możliwe, idziemy to sprawdzić? - odpowiedziałam.
 - Jasne, co mamy do stracenia? - rzekła Luna. - Chodźmy tam!
Ruszyłyśmy w kierunku pokazanym przez Lunę. Było to niedaleko kamiennych twarzy Hokage. Stanęłyśmy za drzewami i lekko wyjrzałyśmy. To rzeczywiście był Iruka. Prowadził teraz lekcję historii i geografii. Wsłuchałyśmy się z Luną o czym opowiada.
 - ...I właśnie dlatego są tu te twarze. Teraz porozmawiamy o wioskach. Czy ktoś może jakieś zna?
 Zgłosiła się jakaś mała dziewczynka.
 - Yui?
 - Wioska Liścia!
 - Tak, tą wioskę powinien znać każdy z was - zaśmiał się Iruka, a cała klasa razem z nim. Yui się zarumieniła i usiadła. - Czy ktoś zna jeszcze jakąś wioskę?
 - Wioska Piasku! - wykrzyknął jakiś chłopiec.
 - Bardzo ładnie.
Wymienili jeszcze parę wiosek.
 - Istnieją jeszcze dwie znamienite wioski - rzekł Iruka. - Nikt ich nie zna?
Rozejrzał się, ale nikt nic nie powiedział. Zapadła głucha cisza.
 - Skoro nikt nie wie, to powiem. Jest to Wioska Ognia i Burzy.
 - Jesteś tego pewien, Iruka-chan? - zapytałam. Opierałam się z Luną nogą o drzewa z założonymi rękoma. Ona stała po lewej, a ja po prawej.
 - Słucham? - zapytał zdziwiony i zaczął wyciągać kunaia.
 - Chcemy powiedzieć, że te wioski już nie istnieją - odparła Luna. Nasze ochraniacze były już schowane, a na ich miejscu widniały te z Wioski Liścia.
 - Kim jesteście? - zapytał zdezorientowany, widząc ochraniacze. Najprawdopodobniej nas nie poznał, co w ogóle nie wydawało się dziwne. Spojrzałam na Lunę, a ona na mnie.
 - Jestem Ayako Kamihoshi - przedstawiłam się. Nie mogłam powiedzieć swojego prawdziwego nazwiska. Nie chciałam się jeszcze ujawniać. Luna najwyraźniej zrozumiała o co chodzi.
 - A ja jestem Tsuki Moerunare.
 - Aha, a z k-... - zaczął, ale urwał, gdyż Luna powaliła go na ziemie wciskając mu cycki prosto w twarz. Zaczął krzyczeć.
 - Lu-...Tsuki! Zostaw go, bo wykrwawi się na śmierć!
 - Ale tak dawno go nie widziałam! Muszę się przywitać! - odpowiedziała z uśmiechem i szczenięcymi oczami.
 - Wystarczyło by się przytulić! Zejdź z niego, bo nie dość, że się wykrwawi, to jeszcze się udusi!
 - Ehhh... No dobra... - powiedziała smutna wstając. Zrobiłam tylko facepalm i się odwróciłam.
 - Czasem, to ja cię w ogóle nie ogarniam... - rzekłam.
 - A ja ciebie - odrzekła z uśmiechem.

 - Powinnyśmy już iść - powiedziałam spoglądając na Lunę. Miałyśmy się zobaczyć z braćmi Luny, a za ten czas już powinni znaleźć jakiś hotel. Kątem oka spostrzegłam małego blondyna siedzącego  placami do czarnowłosego.
~* Naruto Uzumaiki... - pomyślałam. - ...Sasuke Uchiha... Niedługo się zacznie. Musimy coś zrobić.*~
Zaczęłam już iść.
 - Ja Ne! - machnęłam ręką.
 - Chotto matte! - krzyknęła za mną Luna i zaczęła biec. Obróciła się z powrotem do leżącego Iruki i dzieci. - Sayonara! Niedługo się znowu spotkamy!
 Podbiegła do mnie.
 - Co tak ci się śpieszy? - zapytała z oburzeniem w głosie.
 - Nie mamy teraz czasu na zabawę. Poza tym miałyśmy się spotkać z Lukiem i Guyem, pamiętasz? Mam nadzieję, że udało im się znaleźć jakiś hotel. Tamta walka była doprawdy męcząca.
 - Racja w sumie, ale Iruka jest taki kawaii!
 - Wiem, wiem - zaśmiałam się. - Ale już nie taki jak kiedyś, co?
 - Yn. Wygląda na to, że nas nie poznał. Ciekawe jak będzie z innymi?
 - Nie wiem, ale mam wielką ochotę na ramen - powiedziałam, bo akurat przechodziłyśmy koło knajpki. - Zatrzymajmy się na chwilę.
 - Dobrze! Też jestem głodna.
Zamówiłyśmy ramen i zapłaciłyśmy. Było naprawdę dobre. Nagle ktoś mnie dotknął w plecy, a ja odruchowo wyciągnęłam kunaia i wbiłam tej osobie prosto w brzuch.
 - Ite te te... - powiedział. - Tak to się teraz traktuje przyjaciół?
 - Luke? Jesteś głupi czy co? Nie wiesz, że mnie się nie tyka od tyłu z zaskoczenia?
 - Gomen, zapomniałem.
 - Eh, nieważne, siadajcie.
Usiedli obok nas i także zamówili ramen.
 - I co? Znaleźliście coś? - zapytała Luna.
 - Tak, na pewno się wam spodoba! - rzekł Guy. - To piękny, drewniany domek na łące koło lasu, niedaleko wioski. Cały dla nas!
 - To super! - uśmiechnęłam się, bo była to świetna propozycja. - Ile kosztował?
Bracia spojrzeli po sobie.
 - 30 000 - wyplułam to, co akurat miałam w budzi, zresztą tak samo Luna.
 - Ile?! - zapytałyśmy jednocześnie.
 - Ale nie bójcie się nic! Widzicie, ten dom jest nasz i tylko nasz! Kupiliśmy go.
 - Matko, już myślałam, że za tyle go wynajęliście... - złapałam się za serce. Skończyliśmy jeść i poszliśmy obejrzeć nasz nowy dom.

niedziela, 2 czerwca 2013

Od Luny - Spowrotem w Ukrytej Wiosce Liścia

 - Więc co? Ruszamy? Nie ma sensu tu dalej siedzieć... - powiedziała Zayzy trochę przygnębiona, ale po chwili się uśmiechnęła - Trzeba żyć dalej, ne?
- Ym, ym - przytaknęłam - zbierajmy się - dodałam z entuzjazmem.
- Jasne, poszukam mojej torby bez dna - rzekła Zayzy i sięgnęła do szafy. Ja rozejrzałam się po pokoju.
- Luke... - zaczęłam.
- Tak?
- A gdzie Guy? - zapytałam.
- Był tu jeszcze przed chwilą - odparł zaskoczony chłopak. "Nie mów mi, że.... ech..."
W tym momencie Zayzy wyskoczyła z szafy razem ze swoją torbą krzycząc "Mam!".
- Zayzy-chan spakuj nas i wyruszajcie, dogonimy was! - wykrzyczałam już w progu wybiegając z biura. Wiedziałam, że jeśli nie ma Guy'a to poszedł do naszej wioski, tylko po co? Nikt nie znał go tak dobrze jak ja, a jednak nie miałam pomysłu. Pobiegłam tam natychmiast. Po przejściu przez portal użyłam skrzydeł aby było szybciej. Wypatrzyłam go stojącego w miejscu gdzie był nasz dom. Zleciałam na dół.
- Guy, czemu tu przyszedłeś? - zapytałam. Ten przysiadł przy ziemi i podniósł kawałek drewna.
- Widzisz to? To kiedyś był nasz dom, a teraz spójrz... to...
- Ruina - przerwałam mu dokańczając - tak wiem - przykucnęłam przy nim - ale teraz już nic z tym nie zrobisz, stało się, czas płynie dalej - powiedziałam.
- Racja, ale wiesz, to jednak jest moja wina, gdybym powstrzymał potwora, gdybym był tu i bronił... - jego głos coraz bardziej się załamywał.
- Gdyby... - powiedziałam i przytuliłam go - nie myśl co by mogło być, nie cofniesz tego jednak, uratowałeś mnie, przeżyłeś co jest cudem, nie myślałeś o sobie tylko o innych i starałeś się im pomóc prowadząc ich do Wioski Burzy. Nie udało się im przeżyć ale się starałeś i to jest najważniejsze.
- Masz racje, nie udało się... - odwzajemnił uścisk - ale wiesz co? Posłucham cię.
- No ja myślę - odparłam z uśmiechem - a teraz chodź, Zayzy i Luke już wyruszyli do Konohy, musimy ich dogonić.
- CO?
- No chyba nie myślałeś, że będziemy tu bezczynnie siedzieć i opłakiwać wioski, prawda? - zapytałam i wyswobodziłam się z uścisku oszołomionego brata.
-No nie, ale jak mas zamiar ich dogonić? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Na te słowa uśmiechnęłam się.*/ Wreszcie pokaże mu moją moc/* złożyłam ręce i powiedziałam:
-Sonzai buntan no jutsu* - wtedy zamieniłam się błyskawicznie w konia, oczywiście miałam na sobie znaki ale to nic. Było nawet ładniej. Podeszłam do Guy'a i szturchnęłam go chrapką. Tego zamurowało.

- Guy! - powiedziałam aby oprzytomniał.
- Nie mów mi, że, chociaż to bardzo możliwe, ale... i na dodatek możesz mówić i...
- Dobra dobra, zamieniłam się w konia. Wsiadasz czy nie? Bo jak nie dogonię ich bez ciebie a ty sobie tutaj siedź w tych ruinach.
- No spokojnie, już, już.
Stanęłam i poczekałam aż wsiądzie. Kiedy siedział już na moim grzbiecie ruszyłam od razu kłusem.
- Jak dojedziemy nic nie mów Luke'owi niech myśli, że zostałam, a teraz trzymaj się mocno - powiedziałam i ruszyłam z kopyta - cwałem. Guy na początku prawie spadł, ale potem jakoś udało mu się utrzymać. Później już nie było z tym problemu. W niecałe piętnaście minut dogoniliśmy Zayzy i Luke'a którzy jechali sobie spokojnie stępem na Hane. Zwolniłam widząc ich i przeszła do stępa jak zwierzak Zayzy.
- Witam - powiedział Guy, ja tylko prychnęłam.
- Guy, a gdzie Luna? - zapytał zdziwiony Luke - poszła do ciebie.
- Serio? - udawał zszokowanego Guy - nie widziałem jej, pewnie tam została.
- Musimy po nią wrócić, Zayzy - powiedział do dziewczyny przyglądającej się tej scenie z uśmiechem.
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby - powiedziała - jak myślę również, że możecie przestać żartować z własnego brata - dodała spoglądając na mnie.
- Ym, ym, dobra starczy Guy, bo Luke popadnie w depresje - odparłam jej na to, a Luke prawie spadł z konia.
- Luna?! - zapytał.
-Nie, dziewięcioogoniasty Luke, pewnie że ja idioto, znasz innego konia umiejącego mówić i podobnego do mnie?
- No nie - odpowiedział.
- No to świetnie, idziemy do Konohy - zakomendowałam i ruszyłam w stronę wioski. Hane z resztą za mną.
Po paru godzinach byliśmy na miejscu gdyż po drodze nie specjalnie nam się śpieszyło. Przed główną bramą wszyscy zeszli z koni, a ja zamieniłam się w człowieka.
- No to jesteśmy - powiedziała Zayzy z uśmiechem - stęskniłam się.
- Ja również - dodałam.
- To co dalej? - zapytał Guy.
- Jest jeszcze wcześnie, dopiero południe. Może ty i Luke rozejrzyjcie się za hotelem, a ja i Zayzy porozglądamy się ogólnie - powiedziałam, a bracia pokiwali głowami. -  Nie zgubcie się tylko - dodałam gdy odchodzili.
- Taa - odpowiedzieli i już ich nie było widać. Popatrzyłam za nimi chwile.
- To gdzie idziemy?
- Nie wiem, tak przed siebie - powiedziałam - tylko moment - wyjęłam ochraniacz wioski liścia i zawiązałam na ramieniu. Uśmiechnęłam się. Zayzy tak samo. Ruszyłyśmy przez wioskę, po drodze zatrzymywałyśmy się przy różnych stoiskach by pooglądać wystawy. Spędziłyśmy w ten sposób dobra godzinę.
- Nic tu się nie zmieniło, jest nawet ciekawiej - powiedziałam siadając na ławce.
- To  prawda - przytaknęła Zayzy siadają obok mnie. Spoglądała na przechodniów i nagle zauważyłam przelatującego szybko małego niebieskiego stworka, był uroczy, i ja jak to ja, mająca słabość do słodkich rzeczy dziewczynam krzyknęłam
- Kawaii!!!

- No co jest takie kawaii? - zapytała Zayzy przyzwyczajona, że tak robie.
- Tamten stwo... - zauwazyłam że coś go goni, oczywiście to były psy.
- Ten którego gonią psy? - zapytałą Zayzy. Pokiwałam szybko głową.
- Chodź musimy mu pomóc - pociągnęłam ją za rękę. Pobigłyśmy za stworkiem. Szybko go dogoniłyśmy. Pochwyciłam go i wskoczyłam na dach pobliskiego sklepu, Zayzy zmyliła psy. Wróciła już bez nich za kilka sekund.
- Ty to masz pomysły - powiedziała, ale ją zignorowałam, byłam wpatrzona w niebieskie zwierzatko.
Było takie urocze... i mówiło?
- Dziękuje wam - powiedziało i ukłoniło się.
- Ty mówisz? - zapytałyśmy zdziwione jednocześnie.
- Tak, tak. Szczerze mówiąc dzięki tej obręczy, moge też dzięki niej latać, mam ją od mojego pana, mój pan jest dobry i życzliwy.
- Masz pana... to super, zaprowadzimy cię do niego - powiedziałam - tylko powiedz gdzie mieszka i cie tam dostarczymy.
- Mój pan nie żyje - rzekło zwierzątko - ale skoro mnie uratowałaś, może mogłabyś...  mnie przygarnąć .....- spojrzało na mnie robiąc wielkie oczy. Już miałam odpowiedzieć "HAI!" ale Zayzy wcięła się.
- Nie ma mowy, wybacz ale mamy problemy, nie możemy.... - wtedy ja, jak to ja zaczęłam błagalnym tonem.
- No prosze Zayzy - zrobiłam szczeniackie oczy - zgódź się.
- Iie - brzmiała odpowiedź.
- No prsze, prosze, prosze, prosze, prosze... - i zaczęłam tak mówic w kółko. Po pięciu minutach Zayzy westchnęła.
- No dobra, ale zachowujesz się jak dziecko, prosze, możesz go przygarnąć, zadowolona? 
- Tak, arigato - powiedziałm i przytuliłam koleżanke - a tak na marginesie, zachowujesz się tak dorośle..., normalnie jak matka... - szepnęłam jej do ucha.
- Urusai! - powiedziała obracając się plecami - idziemy?
- Tak, tylko jeszcze jedno, jak masz na imię mały?
- Miau - odpowiedział i wskoczył mi na ramie.
- Fajne imię, Miau - zaśmiałam się.
- No dobra dosyc tej słodyczy, chodźmy - rzekła Zayzy i zeskoczyła z dachu, ja za nią. Szłyśmy teraz chodnikiem rozmawiając gdy nagle usłyszałyśmy znajomy głos.
-Luna, słyszysz to? - zapytała Zayzy.
- Tak, czyżby Iruka onii-chan? - powiedziałam.
- Całkiem możliwe,  idziemy to sprawdzić? - przytaknęła Zayzy.
- Jasne, co mamy do stracenia? - odrzekłam z uśmiechem - chodźmy tam!