czwartek, 8 sierpnia 2013

Od Luny - Nowy dom cz.2

 - Kirei! - powiedziałam biegnąc przez holl - nie wiem jak mam to powiedzieć, ale mieliście racje kupując go - dodałam.
 - Co? Bo nie dosłyszałem - powiedział Luke.
 - I już nie usłyszysz, bo nie zamierzam się powtarzać - odparłam mu na to.
 - No wiesz...
 - Nie moja wina żeś przygłuchawy - dodałam. - Co o tym myślisz Zayzy?
 - Tak, myślę, że jest przygłuchawy - odparła.
 - Nie o tym, o domu.
 - Musze dodać, że lepsze jest piętro, dlatego tych pajaców zostawiamy na dole - powiedziała Zayzy.
 - No wiecie! To my znaleźliśmy dom i... - zaczął Guy.
 - O mowy nie mam, zostajecie na dole, nie zamierzam trzymać bielizny razem z waszymi brudnymi gaciami razem! Zostajecie na dole!- wydarłam się na nich.
Zayzy zamurowało.
 - Już ci tłumaczyłem, że brudne ciuchy są zawsze na jednej kupie, czyste na drugiej, a używane na trzeciej! - zaczął sprzeczać się Luke.
 - Ja też ci mówiłam, że mnie to nie obchodzi! Jak nauczycie się porządku to pogadamy! - wydarłam się ponownie - Ostatnio jedna śmierdząca bluzka Guy'a mnie zaatakowała, to nie dzięki. Chodź Zayzy. Zostawmy tych brudasów ze swoimi śmieciami - dodałam ciągnąć już Zayzy na górę po schodach.
Dom był ogółem bardzo ładny i zadbany. Piętrowy, drewniany z ogródkiem w którym praktycznie nic nie rosło. Choć w sumie to i dobrze bo i tak zapewne nie będziemy mieć czasu się nim zajmować. Były tylko dwa drzewa. Jedno tuż przy oknie a drugie przy furtce. W środku było także drewno. No jednym, słowem było pięknie jak na mój gust. Na dole były dwie sypialnie, kuchnia i łazienka, na piętrze zaś urocze poddasze gdzie spokojnie zmieszczą się dwie osoby. Czyli w sumie dom dla nas idealny.
Po rozpakowaniu rzeczy których i tak miałyśmy niewiele udałyśmy się  z powrotem na miasto. Tak po prostu połazić i nacieszyć się powrotem do Konohy.
 - Ne, Zayzy-chan a może pójdziemy do akademii? - zapytałam.
 - A tak naprawdę naprawdę chcesz tam iść, tam będzie Iruka i no wiesz
 - Nie, nie wiem, no chodź - powiedziałam i pobiegłam pędem w tamta stronę.
 - Chotto matte! - krzyknęła Zayzy i ruszyła za mną. Po chwili dotarłyśmy do frontowych drzwi. Właśnie chciałam zrobić wielkie wejście ale moja przyjaciółka musiała mnie powstrzymać.
 - No co? - zapytałam.
 - Zgaduje, że miałaś zamiar rozwalić te drzwi by zrobić swoje wielkie wejście po latach - powiedziała znudzona.
 - Tak, ale już sobie daruje, kiedy indziej - odparłam otwierając drzwi normalnie. Szłyśmy sobie spokojnie korytarzem rozmawiając lecz w pewnym momencie wpadłyśmy w kogoś. Wylądowałyśmy wszyscy na podłodze. Chciałam wstać ale przede mną zauważyłam leżącą książkę. Była otwarta. Podniosłam ją i wstałam. Otworzyłam byle jaka stronę, Zayzy zauważyła ten gest i wstając przysunęła się do mnie. Zaczęłyśmy to czytać na głos z coraz większym zdziwieniem.
 - Co wy robicie?! To własność prywatna! - mężczyzna wydarł się na cały korytarz i wyrwał nam książkę zamaszystym ruchem. Był to Kakashi, cały czerwony. Obydwie oniemiałyśmy.
 - K-kk-kk-kakashi?! - wrzasnęłyśmy na raz zdziwione - Co ty czytasz? A raczej co ty uważasz za SWOJĄ własność prywatną?!
 - Nie moja wina, że na mnie wpadłyście - wytłumaczył chowając książkę do kieszeni.
 - Nie nasza wina, że masz TAKIE rzeczy - odparłam mu na to, akcentując to jedno znaczące słowo.
 - Nikt wam nie kazał tego czytać - powiedział nadal się rumieniąc, jednak już trochę mniej.
 - Jakbyś tego nie czytał idąc przez korytarz to by ci nie wypadło i byśmy tego nie przeczytały proste i logiczne - rzekła Zayzy podniesionym głosem.
 - Nie moja wina - dodał jeszcze raz Kakashi bo chyba brakło mu już argumentów- tak czy siak, skąd znacie moje imię, pierwszy raz was widze -spojrzał na nas z pod oka.
 - No cóż... - zaczęła Zayzy.
 - To dłuuuuuuuuga historia - wcięłam się ucinając rozmowę.