Tak, dzień jak co dzień. Chociaż nie zupełnie. Dzień wcześniej zostałam mianowana nowym Hokage Ukrytej Wioski Ognia. Byłam podekscytowana. Ledwo co przekonałam rade by pozwolili mi mieszkać w moim domu z rodziną. Westchnęłam i zbiegłam po schodach. Rodziców nie było, jak zwykle zresztą, a bracia ćwiczyli szermierkę w kuchni. Nawet mnie nie zauważyli. */Rany, rany.../* Wyjęłam shurikeny i wycelowałam w miecze. Rzuciłam i oczywiście trafiłam. Teraz miecze wisiały na ścianie. Chłopcy spojrzeli w moją stronę. Guy wzruszył ramionami, a Luke głupio się uśmiechnął.
- Nie musiałaś od razu rzucać shurikenami - powiedział Guy spokojnym tonem.
- Tak, racja, następnym razem przygotuje noże do rzucania - zaśmiałam się do starszego brata, a ten znowu wzruszył ramionami i usiadł przy stole. Luke uczynił to samo. Zaśmiałam się w duchu, podobne sceny były prawie co rano, starsi ode mnie bracia, a zachowują się jak dzieci. Co prawda Luke nie był do końca moim bratem, Guy tak, rodzony brat, jednak Luke nie. Luke'a moi rodzice przygarnęli z sierocińca gdy był mały, czyli zaraz po moich narodzinach, miał wtedy chyba pół roku. Guy przyjął go jak prawdziwego brata i odtąd byli i są nierozłączni.Mnie traktują trochę jak maskotkę, co prawda szanują mnie ale jak to między rodzeństwem bywa, czasem tego brak.Ale wracając... Moi bracia usiedli przy stole a ja popatrzyłam się na nich z uśmiechem.
- Wrócę późno, nie martwcie się o mnie - oświadczyłam - i, jak zawsze, nie próbujcie mnie śledzić.
- Hai, hai - uśmiechnęli się do mnie.
Wyszłam na ganek. Co prawda nie jadłam śniadania, ale to się potem załatwi. Spojrzałam na słońce, jeszcze wcześnie. Ruszyłam na obchód miasta. Po drodze spotkałam listonosza. Wręczył mi list. Zaciekawiona otworzyłam.
~" Ohayo! Chcę Ci pogratulować Luna-chan! Co powiesz na to abyśmy uczciły twój tytuł pójściem do wioski liścia na sake? Dawno tam nie byłyśmy. Teraz masz dużo pracy, więc może za 3 dni? Co ty na to?
Zayzy-chan"~
Ach ta Zayzy.. Odwróciłam kartkę i napisałam szybko by dogonić listonosza:
~"Jane, stęskniłam się za tobą, widzimy się za trzy dni w wiosce liścia
Luna-chan"~
Podała panu list i ruszyłam dalej na obchód. Wioska Ognia, jak zwykle spokojna, harmonijna i moja. Nic się nie działo. Żadnych bójek, burdów, hałasów czysty raj. Udałam się do baru i zamówiłam ramen. Czekając na zamówienie usłyszałam nagle krzyk. Wstałam zaskoczona. Tu nigdy nic się nie dzieje, to najspokojniejsza dzielnica. Zobaczyłam biegnącą kobietę, goniły ją psy, a raczej wilki, a raczej cienie, albo dwa w jednym. Tak czy siak dziwne stwory. Już wyciągnęłam shurikeny gdy nagle wyskoczyli Gay i Luke. Powiedzcie czemu mnie to nie dziwi? Zabili stwory i stanęli obok mnie.
- Luna i jak tam dzionek? - zapytał Gay.
- Mija super, gdybyście za mną nie łazili! Znowu notabene!
- Oj daj spokój, przecież nic się nie dzie... - zaczął Luke, ale przerwał mu krzyk bestii... MOMENT BESTI?! ...bestii, na dodatek stojącej na bramie miasta. Ogromne smokopodobne coś, ryczało na całą wioskę. A co dziwniejsze nie było czuć żadnej energii. Ludzie zaczęli panikować i uciekać.
- Guy zbierz wszystkich ninja a ty Luke pozbieraj ludzi do schronisk, to rozkaz! - powiedziałam i pobiegłam w stronę bramy. Moi bracia pobiegli tam gdzie im kazałam. Bestia wskoczyła do miasta. Niszczyła, paliła, miażdżyła wszystko na swojej drodze. Zabijała ludzi, którzy nie zdążyli jej uciec.Okropne. Wszędzie pojawiała się krew. W biegu wyjęłam katanę i uwolniłam moc ognia. Moje włosy i oczy zmieniły kolor. Teraz wydawały się płonąć.
Zgrzyt stali.
- Guy? - zapytałam ledwie widząc go nagle pojawiającego się przede mną, a za nim czerwonowłosy - Luke?
- Spokojnie, jesteśmy, wszyscy ninja, nic nie mów - powiedział spokjnym głosem Guy. Wtedy usłyszałam okrzyk oddziałów ruszających na bestię. Ruszających na śmierć. To moja wina. Spróbowałam się podnieść i wtedy doznałam okropnego bólu. Zaczęłam kaszleć, krew lała się z rany, chyba dość głębokiej.
- Luna! - równoczesny krzyk braci, upadłam, znowu.
- Luke, poprowadź ninja, ja się nią zajmę - rozkazał Guy.
- Hai! - krzyknął Luke i wszyscy popędzili na pewną śmierć. Z mojej winy zginą setki ninja, jednak ja już nic nie mogę poradzić. Zamknęłam powoli oczy.
- Luna, trzymaj się - usłyszałam cichy i delikatny głos brata, wziął mnie na ręce - nie martw się - dodał już przemieszczając się po budynkach. Dołączył do uciekających z wioski ludzi. Tych ludzi prowadziło kilkanastu ninja.
- Zmierzamy do Wioski Burzy, wszystko będzie dobrze, to niedaleko - powiedział i wyprzedził ich. - Luna, proszę nie umieraj.
- Guy...
- Nic nie mów - przerwał mi.
- Wy...bacz mi pro...sze - rzekłam cicho ledwo wydobywając głos - Zayzy...
- Zayzy? O co chodzi?
- Zabierz.....mnie...do niej..- przerwał mi kaszel z krwi - mie...szka na obrze....rzach wioski...burzy... na...pewno, ją.... znajdziesz.
- Dobrze - powiedział i przyśpieszył. Minęło kilka minut. Ledwo co łapałam już oddech wtedy Guy zapytał.
- To tutaj? - spojrzałam na dom. Przytaknęłam słabo. Chłopak zapukał do drzwi. Zayzy otworzyła i zamurowało ją.
- Luna! O mój boże! - wykrzyczała.
- Oha.... - zaczęłam, ale strata przytomności nie dała mi dokończyć.
- Nie musiałaś od razu rzucać shurikenami - powiedział Guy spokojnym tonem.
- Tak, racja, następnym razem przygotuje noże do rzucania - zaśmiałam się do starszego brata, a ten znowu wzruszył ramionami i usiadł przy stole. Luke uczynił to samo. Zaśmiałam się w duchu, podobne sceny były prawie co rano, starsi ode mnie bracia, a zachowują się jak dzieci. Co prawda Luke nie był do końca moim bratem, Guy tak, rodzony brat, jednak Luke nie. Luke'a moi rodzice przygarnęli z sierocińca gdy był mały, czyli zaraz po moich narodzinach, miał wtedy chyba pół roku. Guy przyjął go jak prawdziwego brata i odtąd byli i są nierozłączni.Mnie traktują trochę jak maskotkę, co prawda szanują mnie ale jak to między rodzeństwem bywa, czasem tego brak.Ale wracając... Moi bracia usiedli przy stole a ja popatrzyłam się na nich z uśmiechem.
- Wrócę późno, nie martwcie się o mnie - oświadczyłam - i, jak zawsze, nie próbujcie mnie śledzić.
- Hai, hai - uśmiechnęli się do mnie.
Wyszłam na ganek. Co prawda nie jadłam śniadania, ale to się potem załatwi. Spojrzałam na słońce, jeszcze wcześnie. Ruszyłam na obchód miasta. Po drodze spotkałam listonosza. Wręczył mi list. Zaciekawiona otworzyłam.
~" Ohayo! Chcę Ci pogratulować Luna-chan! Co powiesz na to abyśmy uczciły twój tytuł pójściem do wioski liścia na sake? Dawno tam nie byłyśmy. Teraz masz dużo pracy, więc może za 3 dni? Co ty na to?
Zayzy-chan"~
Ach ta Zayzy.. Odwróciłam kartkę i napisałam szybko by dogonić listonosza:
~"Jane, stęskniłam się za tobą, widzimy się za trzy dni w wiosce liścia
Luna-chan"~
Podała panu list i ruszyłam dalej na obchód. Wioska Ognia, jak zwykle spokojna, harmonijna i moja. Nic się nie działo. Żadnych bójek, burdów, hałasów czysty raj. Udałam się do baru i zamówiłam ramen. Czekając na zamówienie usłyszałam nagle krzyk. Wstałam zaskoczona. Tu nigdy nic się nie dzieje, to najspokojniejsza dzielnica. Zobaczyłam biegnącą kobietę, goniły ją psy, a raczej wilki, a raczej cienie, albo dwa w jednym. Tak czy siak dziwne stwory. Już wyciągnęłam shurikeny gdy nagle wyskoczyli Gay i Luke. Powiedzcie czemu mnie to nie dziwi? Zabili stwory i stanęli obok mnie.
- Luna i jak tam dzionek? - zapytał Gay.
- Mija super, gdybyście za mną nie łazili! Znowu notabene!
- Oj daj spokój, przecież nic się nie dzie... - zaczął Luke, ale przerwał mu krzyk bestii... MOMENT BESTI?! ...bestii, na dodatek stojącej na bramie miasta. Ogromne smokopodobne coś, ryczało na całą wioskę. A co dziwniejsze nie było czuć żadnej energii. Ludzie zaczęli panikować i uciekać.
- Guy zbierz wszystkich ninja a ty Luke pozbieraj ludzi do schronisk, to rozkaz! - powiedziałam i pobiegłam w stronę bramy. Moi bracia pobiegli tam gdzie im kazałam. Bestia wskoczyła do miasta. Niszczyła, paliła, miażdżyła wszystko na swojej drodze. Zabijała ludzi, którzy nie zdążyli jej uciec.Okropne. Wszędzie pojawiała się krew. W biegu wyjęłam katanę i uwolniłam moc ognia. Moje włosy i oczy zmieniły kolor. Teraz wydawały się płonąć.
Ruszyłam na najeźdźce.
Atakowałam z całej siły, ale na próżno, bestia była nienaruszona, jedynie miała małe rysy. Co raz bardziej się wściekała i zadawała mi coraz więcej ran. Kiedy postanowiłam użyć najsilniejszej z technik a zarazem najszybszej, przeciwnik okazał się szybszy. Dostałam cios prosto w klatkę piersiową, wypuściłam miecz. W jednej chwili straciłam czucie w całym ciele, zamgliło mi oczy. Jak taka bestia mogła tak mnie urządzić w jednej chwili, mnie, Hokage. Zostałam upokorzona, pokonana, po raz pierwszy w życiu zcięta z nóg przez przeciwnika. Doznałam szoku. Upadłam na ziemie. Czy taki ma być mój koniec? Pokonana przez byle jaką bestie?Zgrzyt stali.
- Guy? - zapytałam ledwie widząc go nagle pojawiającego się przede mną, a za nim czerwonowłosy - Luke?
- Spokojnie, jesteśmy, wszyscy ninja, nic nie mów - powiedział spokjnym głosem Guy. Wtedy usłyszałam okrzyk oddziałów ruszających na bestię. Ruszających na śmierć. To moja wina. Spróbowałam się podnieść i wtedy doznałam okropnego bólu. Zaczęłam kaszleć, krew lała się z rany, chyba dość głębokiej.
- Luna! - równoczesny krzyk braci, upadłam, znowu.
- Luke, poprowadź ninja, ja się nią zajmę - rozkazał Guy.
- Hai! - krzyknął Luke i wszyscy popędzili na pewną śmierć. Z mojej winy zginą setki ninja, jednak ja już nic nie mogę poradzić. Zamknęłam powoli oczy.
- Luna, trzymaj się - usłyszałam cichy i delikatny głos brata, wziął mnie na ręce - nie martw się - dodał już przemieszczając się po budynkach. Dołączył do uciekających z wioski ludzi. Tych ludzi prowadziło kilkanastu ninja.
- Zmierzamy do Wioski Burzy, wszystko będzie dobrze, to niedaleko - powiedział i wyprzedził ich. - Luna, proszę nie umieraj.
- Guy...
- Nic nie mów - przerwał mi.
- Wy...bacz mi pro...sze - rzekłam cicho ledwo wydobywając głos - Zayzy...
- Zayzy? O co chodzi?
- Zabierz.....mnie...do niej..- przerwał mi kaszel z krwi - mie...szka na obrze....rzach wioski...burzy... na...pewno, ją.... znajdziesz.
- Dobrze - powiedział i przyśpieszył. Minęło kilka minut. Ledwo co łapałam już oddech wtedy Guy zapytał.
- To tutaj? - spojrzałam na dom. Przytaknęłam słabo. Chłopak zapukał do drzwi. Zayzy otworzyła i zamurowało ją.
- Luna! O mój boże! - wykrzyczała.
- Oha.... - zaczęłam, ale strata przytomności nie dała mi dokończyć.
